W ciągu pięciu lat swoich rządów, PiS zdążył już zlikwidować dostęp do antykoncepcji awaryjnej, a państwowy program refundacji in vitro zastąpił naprotechnologią, w praktyce sprowadzającą się do regularnej modlitwy i prowadzenia e-kalendarzyka. Obóz Zjednoczonej Prawicy walczy z edukacja seksualną w szkołach i zapowiada wypowiedzenie konwencji antyprzemocowej.
W poprzedniej kadencji parlamentu, rząd Beaty Szydło chciał, aby z międzynarodowych traktatów zniknęły zapisy dotyczące aborcji. Chodziło m.in. o prawo do usunięcia ciąży będącej następstwem gwałtu lub kazirodztwa. W liście do Komitetu Praw Człowieka ONZ Polska domagała się również usunięcia zakazu stosowania sankcji karnych wobec kobiet poddających się aborcji.
W 2017 roku kiedy do Sejmu trafił projekt zaostrzenia prawa antyaborcyjnego “Zatrzymaj aborcję”, jego poparcie deklarowali czołowi politycy Prawa i Sprawiedliwości – m.in. prezes Jarosław Kaczyński, premier Beata Szydło, wicemarszałek Sejmu i szef klubu Ryszard Terlecki oraz ówczesny marszałek Senatu Stanisław Karczewski. Swój podpis pod ustawą zapowiedział również prezydent Andrzej Duda. Zwolennikami zaostrzenia prawa antyaborcyjnego byli również Stanisław Piotrowicz oraz Krystyna Pawłowicz, obecnie zasiadający w Trybunale Konstytucyjnym.
Ostatecznie partia Jarosława Kaczyńskiego ugięła się pod presją ulicznych protestów w całej Polsce, a kwestię prawa do legalnego przerywania ciąży trafiła do upolitycznionego Trybunału Konstytucyjnego, który już 22 października, zgodnie z linią PiS, wyda #WyrokNaKobiety.